Kierując się dalej na północ stanową drogą numer 1 dojeżdżamy do Morro Bay. Nie znajdziemy tu zbyt wielu atrakcji i turystów. Mało kto wie o istnieniu tak malowniczo położonego miejsca jak to. Gdybyśmy mieli kiedyś wybrać miejsce, w którym chcielibyśmy spędzić resztę życia, Morro Bay byłoby na pewno jednym z nich. Poza pięknymi widokami na zatokę i Skałę Morro warto wybrać się na przepyszne jedzenie do Giovanni’s Fish Market & Galley. Czasami trzeba stać w kolejce ponad godzinę, ale uwierzcie nam – naprawdę warto!
Gdybyśmy udali się dalej 350 kilometrów na północ dojechalibyśmy do San Francisco. Nasze plany były jednak trochę inne – udaliśmy się 300 km na zachód do Parku Narodowego Sekwoi.
Sekwoje to najwyższe, najdłużej żyjące drzewa świata, które potrafią przetrwać wszystkie przeciwności. Nie są straszne im wiatry, korniki czy nawet ogień. Dzięki kwasom garbnikowym i innym związkom zawartym w drewnie i korze, nigdy nie próchnieją. Jedynym czynnikiem, który jest w stanie zgładzić te największe żyjące organizmy na świecie jest człowiek. Koniec XIX i początek XX wieku przyniósł wielką wycinkę tych drzew, ale zoreintowano się, że ich drewno jest kruche i mało wartościowe dla przemysłu. Na jednym ze zdjęć możecie zobaczyć 5 osób, które próbują “objąć” sekwoję z mizernym skutkiem. Nie udało nam się objąć nawet połowy konaru drzewa…
Udało nam się za to dojechać dnia następnego do San Francisco, wyjątkowo pięknego miasta na mapie USA. Atmosfera panująca w mieście tworzy niepowtarzalny klimat, a wszystko co można usłyszeć na jego temat jest w 100% prawdziwe. Szkoda tylko, że Golden Gate Bridge spowiła gęsta mgła i nie był w pełni widoczny. Rejs po Zatoce San Francisco jak i przejażdżka Cable Car’em na całej długości (Hyde i Powell st.) dostarczyły nam wielu wrażeń.
Na naszej trasie zostało jeszcze Jezioro Tahoe położone na granicy dwóch stanów – Nevady i Kalifornii oraz miasto Chicago w stanie Illinois.
Nie możemy się doczekać!